W styczniu, po długim okresie zastanawiania się i dopracowywania wcześniej ujawnionych koncepcji, Mozilla zaprezentowała światu swoje nowe logo w ostatecznej wersji. Historia z jego wyborem trwa bowiem od czerwca 2016, a w sierpniu firma poprosiła użytkowników o opinie na temat otrzymanych projektów.
W tym czasie przez internet przelewała się fala komentarzy dotyczących ujawnionych wzorów. Za ich opracowanie odpowiedzialna była agencja Johnson Banks, która wyprodukowała siedem pierwszych koncepcji. Przypomnijmy je sobie.
Już wtedy pojawił się prototyp ostatecznie wybranego wzoru, jednak w ciągu kilku miesięcy przeszedł on jeszcze widoczną ewolucję. Nie ma się co dziwić, gdyż mimo ciekawego pomysłu, pierwotne wykonanie pozostawiało wiele do życzenia, głównie ze względu na swoją nikłą atrakcyjność.
We wrześniu ub. roku Mozilla po raz drugi zaprezentowała swoje koncepcje nowego znaku. Zestawienie było o tyle zastanawiające, że tylko projekt z „backslashami” pojawił się ponownie. Pozostałe trzy propozycje nie miały żadnego związku z wcześniej ujawnionymi pracami, a do tego reprezentowały żenująco niski poziom. Tak, jak gdyby zostały utworzone na siłę, 5 minut wcześniej, żeby dać pozorną możliwość wyboru w głosowaniu, które miało być opinią społeczności internetowej.
Odniosłem wrażenie, że zachowanie firmy było po prostu lekceważące w stosunku do użytkowników, którzy rzekomo mieli być silnym głosem w dyskusji nad znakiem. Wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby w ogóle ich w ten proces nie angażowano (co byłoby dla mnie całkowicie zrozumiałe) zamiast odstawiać taką szopkę. Czy te drugie konsultacje były w ogóle potrzebne? Moim zdaniem wystarczyło po prostu w spokoju opracować nową identyfikację na podstawie niebieskiego wtedy znaku i pokazać światu nową twarz. Z drugiej strony, pewnie chodziło o zrobienie trochę szumu i przypomnienie o trwającej metamorfozie. W końcu, w styczniu, otrzymaliśmy już finalny efekt przeprojektowania logo tej marki.
Chociaż różnice nie są znaczące, to widać, że od września logo zostało jeszcze dopracowane. Zmieniono wielkość pierwszej litery, krój i poprawiono formę tła, na którym umieszczony jest logotyp. Ostatecznie znak w podstawowej wersji występuje też w czarno-białym, a nie biało-niebieskim wariancie kolorystycznym. Wyszło estetycznie.
Projekt nowego logo Mozilli jest przejrzystą, prostą konstrukcją, którą można wykorzystać na różne sposoby. Ale tym, co uważam za jego najsilniejszą cechę, jest pomysł wykorzystania fragmentu protokołu http://, który jednoznacznie kojarzy się z działalnością internetową, bo samo wykonanie znaku już tak innowacyjne nie jest.
O ile odświeżony symbol można jeszcze pochwalić, to niestety resztę identyfikacji odbieram różnie, w zależności od tego na co akurat się trafi.
I tak warianty uzupełniające logo są zrozumiałym dodatkiem nowej identyfikacji. Kolorystyka także sprawia wrażenie dość przyzwoitej, ale kompletnie nie kupuję już chaotycznych grafik będących sklejkami różnego rodzaju zdjęć, memów i kotów. Wiem, że w internecie jest mnóstwo tego typu niskojakościowej treści, ale czy trzeba nią paskudzić identyfikację wizualną? Moim zdaniem plątanina tego wszystkiego w sposób, w jaki to zostało przedstawione, wprowadza niepotrzebny chaos i burzy estetykę wypracowanego wzoru, czy tekstów. Uważam, że można to było zrobić znacznie lepiej.
Zapowiedź rebrandingu Mozilli dla wielu osób była zaskoczeniem. Jeszcze większym okazały się przedstawione propozycje nowego logo, które od początku nie napawały nadzieją. W ostateczności uzyskano jednak dość pomysłowy, ale też bardzo prosty wzór, przez co nie każdemu musi się on podobać. W moim odczuciu nie jest on specjalnie wyróżniający się i jak cała zmiana tej internetowej organizacji, nie budzi u mnie zbytniego entuzjazmu. Patrząc na całokształt powiedziałbym, że rebranding Mozilli wyszedł raczej przeciętnie, a miejscami niestety słabo.
Źródła: Brand New, Design Tagebuch, Dayliweb, Benchmark
