Drugi port lotniczy stolicy Szkocji przeprowadził modernizację swojej identyfikacji wizualnej. Całkowitemu przeprojektowaniu uległ również znak lotniska, który przybrał geometryczną formę sygnetu w błękitno-szarych odcieniach.
Glasgow Prestwick Airport jest drugim co do wielkości lotniskiem w tym szkockim mieście, a jego przeznaczenie stanowi obsługa lotów tanich linii lotniczych. Patrząc na liczbę rocznie obsługiwanych pasażerów można powiedzieć, że jest to dość mały port. Rocznie obsługuje około 1,1 miliona pasażerów (2013), co jest ilością sześć i pół razy mniejszą od liczby podróżujących odprawiających się na głównym lotnisku Szkocji – Glasgow International Airport (7,2 mln osób w 2012). Mimo niewielkich rozmiarów działalności postanowiono zainwestować w przeprowadzenie rebrandingu.
Pierwszym widocznym rezultatem podjętych działań jest wyraźna zmiana kursu wizualnego. Nowe logo rewelacyjne nie jest, ale pod względem czytelności prezentuje się trochę lepiej, niż dotychczasowy wzór. Jest też prostszy i bardziej minimalistyczny.
Pomimo lekkiej poprawy wydaje mi się, że autorom nie udało się jednak osiągnąć wysokiej atrakcyjności znaku. Uważam, że zupełnie niepotrzebnie w tak radykalny sposób zmieniono paletę barw. Zastosowany błękit w połączeniu z szarością jest może estetyczny, ale nadaje całemu znakowi raczej bladego charakteru. Zaproponowana kolorystyka identyfikacji kojarzy mi się trochę z systemem wizualnym naszego olsztyńskiego portu na Mazurach, o którym też kiedyś pisałem. Powiedziałbym, że nie ma w tym polotu.
Drugą rzeczą, która niezbyt mi się spodobała jest użyta typografia. Obłe kształty znaków i zastosowana grubość kroju w logotypie sprawiają wrażenie jakby cała konstrukcja nie była do końca poważna. Sądzę, że można by było nawet przeboleć słabo czytelną symbolikę sygnetu (w teorii kompilacja metaforycznego przedstawienia połączeń lotniczych z tradycyjną szkocką kratą), gdyby liternictwo prezentowało się znacznie, znacznie lepiej. Zupełnie nie przypadło mi ono do gustu.
Wraz z nowym logo lotniska zaprezentowano też kilka materiałów wizualizujących zaproponowane zmiany. Pokazują nam one, że koncepcja jest stosunkowo przejrzysta i estetyczna, ale mnie osobiście niczym specjalnym nie urzeka. Zwłaszcza projekt umieszczenia nowego logo na budynku terminala pozostawia wiele do życzenia, głównie pod kątem widoczności. Utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że dobrana paleta barw w zestawieniu z architekturą lotniska na pewno nie jest strzałem w dziesiątkę.
Rebranding lotniska Glasgow Prestwick wygląda mi trochę na budżetową próbę podratowania wizerunku. Być może Szkoci w jego ramach skupią się na innych czynnikach kształtujących markę? Tego jeszcze nie wiemy, ale sfera wizualna raczej nie ma zbyt wielkiego potencjału do tego, by zapoczątkować wysoce atrakcyjną zmianę. Całkiem też możliwe, że w ramach oszczędności przyznane fundusze okazały się za małe na osiągnięcie lepszych efektów. Przyczyn nie znam, jednak patrząc na pierwsze rezultaty dochodzę do wniosku, że zmiana wizualna jest przeciętnym przeprojektowaniem przeciętnego lotniska. Dramatu na pewno nie ma, ale rewelacji również nie.
Źródło: Design Week