Od nowego sezonu dotychczasowa Liga BBVA oficjalnie przyjmie z powrotem nazwę LaLiga. Mimo, że najlepsza hiszpańska klasa rozgrywkowa powróciła do dobrze znanego nazewnictwa już w zeszłym roku, ciągle używana była forma zawierająca nazwę sponsora, z którym obowiązywała umowa.
Od sezonu 2016/2017 nowym sponsorem został inny, lepiej w Polsce znany, hiszpański bank Santander. Nowe umowy sponsorskie stały się również okazją do odświeżenia znaku hiszpańskiej ligi. Przeprowadzone modyfikacje są jednak bardziej liftingiem niż rebrandingiem jeśli popatrzymy tylko na przeprojektowanie wzoru.
Niestety nowe logo LaLiga w pełnej wersji składa się nie tylko z tradycyjnej konstrukcji, ale również ze znaku sponsora. Układ tych dwóch symboli jest moim zdaniem skrajnie niekorzystny dla każdego z nich. Kompozycja, jeśli można o jakiejś kompozycji w ogóle mówić, sprawia, że mamy do czynienia z nieprzemyślanym zlepkiem grafik. Myślę, że akurat tego aspektu nie muszę dogłębnie analizować, bo wyraźnie widać np. niezachowanie pola ochronnego, a nawet pola podstawowego. Jedno logo ordynarnie wchodzi w drugie, co nie skutkuje niczym ciekawym.
Znacznie lepiej prezentuje się osamotniona konstrukcja La Liga. Prostota i przejrzystość elementów zaowocowały estetycznym projektem. W stosunku do poprzedniego wzoru podrasowano jeszcze kolorystykę nadając barwom bardziej intensywne odcienie. Osobiście nie jestem do tego zabiegu w tym przypadku specjalnie przekonany, ale nie wygląda to źle.
Modyfikacji uległ również kształt futbolówki wewnątrz kolorowych „płatków”. Piłce zafundowano więcej szczegółów, co miało uczynić ją bardziej realistyczną i prawdopodobnie wypukłą. Niestety jej nowe oblicze mnie nie przekonuje. „Odświeżona” piłka wygląda według mnie nadal bardzo schematycznie i mimo, że autor wpisu na Brand New twierdzi, iż wygląda ona teraz trochę mniej clipart-owato, to ja niestety nadal mam odczucie, że jest to kształt rodem z MS Office. I wcale nie chodzi tutaj o to, że jest to nieużywana już dzisiaj „biedronka”, tylko o to, że nawet z tej „biedronki” można by było wyciągnąć więcej. A jeśli nie, to może warto byłoby dać jej już odpocząć?
Lifting identyfikacji wizualnej LaLigi budzi u mnie dwa rodzaje emocji: radość z tego, że wraca tradycyjna nazwa oraz smutek, że niestety nie pozbyto się do końca „intruza”, w rolę którego wciela się od teraz Santander. Cieszy mnie chęć podrasowania znaku, ale martwi uzyskany efekt. Myślę, że IS Creative Studio, które odpowiada za to przeprojektowanie, mogło odważniej podejść do tematu i bardziej dopracować całą konstrukcję. No cóż, może przy kolejnej zmianie sponsora uda się stworzyć coś lepszego?
Źródła: Brand New, IS Creative Studio