Konkursy na logo mają się dobrze zwłaszcza wśród jednostek publicznych takich jak samorządy, organizacje państwowe czy również organizacje non-profit. Dowodem na to jest kolejne rozstrzygnięcie tego typu przedsięwzięcia, które zorganizował Mazowiecki Instytut Kultury.
MIK powstał w wyniku przekształcenia dotychczasowego Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki podlegającego pod Samorząd Województwa Mazowieckiego. Jak to zostało wytłumaczone na stronie Instytutu, ta zmiana jest po prostu etapem w długotrwałym procesie zmian programowych. Pominę może moje przemyślenia na temat takich wzniosłych założeń, a także sensu utrzymywania tego typu jednostek i przejdę od razu do wyników konkursu.
Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki nie miało porywającego znaku. Mało oryginalny wzór był dość prostą konstrukcją, złożoną z kilku kwadratów w różnych odcieniach. Przypuszczam, że miało być prosto i nowocześnie. Może nie do końca to było widać, ale też nie powiedziałbym, że był to wzór tragiczny. Raczej przeciętny znak wraz z przemianą organizacji miał się doczekać godnego rebrandingu. A czy się doczekał?
Uważam, że nowe logo jest na niewiele wyższym poziomie co dotychczasowe. Znowu jest prosto i minimalistycznie, ale tak jak poprzednio nie ma w tym projekcie nic co szczególnie przyciągnęłoby uwagę. Wyróżnienie liter „TU” nie jest raczej zabiegiem wybitnie atrakcyjnym. Pojawia się skrajny minimalizm (a może brak koncepcji?), który niestety nie niesie ze sobą za wiele treści. Co gorsza, słabo wypada w moim odczuciu także estetyka wzoru. Warto zresztą popatrzeć nie tylko na czarny fragment znaku, ale na całość. Na brak jasnego przesłania, na mało oryginalną typografię, czy wreszcie na światła między literami, różne w każdym wyrazie. Pełna nazwa organizacji była co prawda wymogiem konkursowym, ale nikt w regulaminie, z tego co widziałem, nie pisał, że słowo „Mazowiecki” ma być uciśnięte, a „Kultury” rozlazłe, tak, żeby każde z nich zajmowało w szerokości podobną powierzchnię (niektórym wyszło to lepiej – tutaj reszta propozycji). Nie wygląda to dobrze. Jak i cała identyfikacja, która utrzymana w pomarańczowo-biało-czarnej kolorystyce niczym się nie wyróżnia. Jest po prostu nudna.
Tak to już bywa z konkursami na logo. Raz wyniki są naprawdę zaskakujące, ale znacznie częściej nie prezentują nic ciekawego. Wszystko zależy od upodobań jury. Logo Mazowieckiego Instytutu Kultury zalicza się niestety do tej drugiej grupy. Ale czy kogoś to dziwi? Bo mnie w ogóle. Cały mankament polega na tym, że jednostki publiczne nigdy nie wydają na żadne działania swoich pieniędzy, a zawsze cudze. Zawsze są to przecież pieniądze podatnika. Na czym ma więc zależeć tym, którzy nimi obracają? Nie ma kompletnie znaczenia, czy logo (lub efekt jakichkolwiek innych działań) będzie imponujące, czy będzie wyglądać jak obrazek przedszkolaka. Nie oni za to płacą. Można więc wybrać cokolwiek. Ot cała zagadka kiepskich projektów publicznych jednostek. Rzadko kiedy trafia się ktoś rzeczywiście zaangażowany w sprawę za którą nie musi odpowiadać. Na szczęście rzadko nie oznacza nigdy, więc oby takich osób było coraz więcej. Co do MIK-u… przydałby się kolejny projekt. Ale tym razem sfinansowany z kieszeni zarządzających Instytutem. Jestem w 99% przekonany, że efekt byłby na pewno lepszy, ale wiem, że prawdopodobieństwo wystąpienia takiej sytuacji jest równe zeru.