Avast jest jednym z najpopularniejszych antywirusów na świecie. Codziennie aktualizuje bazy wirusów i dostarcza ochronę przed nimi milionom użytkowników. Niedawno firma zadbała także o to, aby zaktualizować własną markę w wyniku czego przeprowadzono lifting logo i identyfikacji wizualnej.
Chociaż na profilach społecznościowych firmy szumnie podawana jest informacja o nowej marce, to tak naprawdę działania Avasta mają charakter raczej odświeżenia i dopracowania znaku, niż jego całkowitej przebudowy. Być może tego typu hasła są wynikiem pomyślnej finalizacji transakcji przejęcia innego dostawcy oprogramowania antywirusowego – AVG – które odbyło się właśnie w końcówce września. Czy jednak mimo poważnego przedsięwzięcia strategicznego możemy mówić o zupełnie nowej marce, skoro konkurent został po prostu wchłonięty? Moim zdaniem nie, ponieważ nadal wszystko kręci się pod symbolem małej litery „a”.
Póki co skupmy się jednak na samym tylko przeprojektowaniu tożsamości, która nabrała jeszcze bardziej minimalistycznego charakteru, niż miała do tej pory. Nowe logo Avasta zostało zaprojektowane przez wewnętrzny zespół firmy z pomocą agencji Siegel+Gale – jak czytamy na Brandemia.org. Zachowuje co prawda ciągłość przekazu, ale jednocześnie wyraźnie różni się od poprzedniej wersji.
Zmianie uległ sygnet, który stał się bardziej zwarty, chociaż nadal posiada „rozciągliwy” charakter. Wyłaniające się z tego kształtu cztery punkty zachowano, ale nie są one już tak wyraźne. Na nim umieszczono literę „a”, która w przeciwieństwie do wcześniejszego logo, występuje bezpośrednio na pomarańczowym kształcie. Niestety zmieniono także krój, którym jest ona zobrazowana. Jest on co prawda teraz spójny z nowym logotypem, ale uważam, że samo „a” wcześniej wyglądało lepiej, bo było bardziej charakterystyczne.
Drugą wyraźną modyfikacją jest także nowy krój wspomnianego już logotypu. Sam w sobie niezbyt mnie zachwyca, ale trzeba przyznać, że w tym przypadku zastosowanie „zaokrąglonego fontu” zdecydowanie bardziej pasuje do łagodnych form sygnetu. Dzięki temu cały znak jest bardziej spójny, niż w poprzednim wydaniu. Ciekawe jest też to, że w odświeżonym logotypie nie znajdziemy już na końcu wykrzyknika. Uważam, że ta redukcja nazwy, a co za tym idzie – również jej przedstawienia w logo – to dobry pomysł, bo znak interpunkcyjny tak naprawdę nie wnosił raczej żadnej wartości.
Warto jeszcze zaznaczyć, że zmieniła się też kolorystyka. Co prawda nieznacznie, ale jednak. Barwy znaku i identyfikacji zostały bardziej nasycone, przez co stały się wyraźniejsze. Nowe logo jest żywsze, a jednocześnie kontrast nie jest na tyle wysoki, aby drażnił oko odbiorcy.
Lifting tożsamości Avasta jest naturalną, ewolucyjną zmianą. Generalnie całość wygląda moim zdaniem bardzo dobrze i świeżo. Innowacji specjalnie w tym nie ma, ale jest estetyka i zachowana ciągłość przekazu, co uważam za istotny aspekt w przypadku modernizacji tożsamości wynikający z chęci jej podrasowania, a nie z konieczności całkowitej zmiany percepcji marki. Jedynie żal charakterystycznej litery „a” występującej wcześniej, którą zastąpiono zwykłym znakiem zaczerpniętym z użytego kroju pisma. No dobrze, być może nie była ona znowu aż tak charakterystyczna i oryginalna, jednak przywiązanie i przyzwyczajenie do pewnych wzorów robi swoje. Mimo wszystko, Avast dokonał zmiany ciekawej, która dodatkowo wpisuje się w minimalizm panujący obecnie nie tylko w tej branży.
Źródła: Brandemia.org, Avast, Avast (Facebook)