Stworzone w 2012 roku w Barcelonie narzędzie online do tworzenia rozbudowanych, ale i łatwych w obsłudze formularzy zyskało bardzo dużą popularność na całym świecie. W ciągu niecałych sześciu lat działalności rozwój Typeform okazał się tak intensywny, że właściciele zdecydowali się na przeprowadzenie rebrandingu w celu lepszego komunikowania i kreowania swojej marki.
Typeform pod względem funkcjonalności i tworzenia ankiet oferuje naprawdę wiele, a przy tym jest bardzo prosty w obsłudze. O tym jak przydatne jest to narzędzie niech świadczy fakt, że korzystają z niego takie firmy jak Apple, Nike, Airbnb, czy Uber. Dzięki niemu tysiące ankieterów z całego świata pozyskuje interesujące ich informacje. Od teraz będzie ono dostępne pod nowym szyldem i nowym systemem wizualnym.
Pierwszym rzucającym się w oczy motywem odświeżonego logo jest przede wszystkim ruch i nieregularność formy. Za każdym razem przedstawiane jest nieco inaczej, a na stronie internetowej cały czas płynnie się porusza. Animacja w znaku była obecna już przed zmianą (kreska na końcu znaku migała nawiązując do kursora widocznego w formularzach podczas wpisywania tekstu), ale nie odgrywała ona aż tak fundamentalnej roli. W formie statycznej symbol za każdym razem był przedstawiany w ten sam sposób. Autorzy z DesignStudio, mimo że nie stworzyli pod tym względem absolutnej nowości, wyłamali się z tradycyjnego konstruowania logo, licząc zapewne na przyciągnięcie uwagi odbiorców. O ile pomysł może wydać się ciekawy (osobiście jednak nie jestem zwolennikiem tego podejścia), to w samym jego opracowaniu można dostrzec pewne zagrożenia.
https://www.facebook.com/wearedesignstudio/videos/10155410596373174/
Warto zastanowić się przede wszystkim nad znaczeniem tego projektu i jego genezą. Na blogu Typeform napisano, że przez ostatnie miesiące poszukiwano definicji marki, jej istoty i osobowości. Zastanawiano się nad misją i sensem działalności, a także samą organizacją, jej kulturą wraz z funkcjonującymi w niej relacjami. Po wszystkich analizach pojawiła się myśl przewodnia polegająca na tym, że chociaż sam produkt skupiony jest na pozyskiwaniu danych, to w centrum uwagi znajduje się człowiek. Ładne, szlachetne, ale jakże oklepane i zużyte.
Niestety na temat nowej identyfikacji niczego więcej ze wspomnianego wpisu się nie dowiemy. Zaprezentowaną koncepcję zmiany obudowano w typowy marketingowy bełkot, z którego nie wynika nic odnośnie zmiany tożsamości. Możemy się zatem domyślać, że plastyczna forma znaku i jego elastyczność miała w jakimś sensie nawiązywać z jednej strony do funkcjonalności narzędzia, a z drugiej – jego dopasowania się do użytkownika. Jednakże ile osób będzie w stanie dojść do takiej interpretacji lub też interpretacji prawidłowej, bo sam do końca przecież nie wiem, czy na pewno dobrze odbieram symbolikę przeprojektowanej identyfikacji? Obawiam się, że nie tak wiele.
Pozostając przy aspekcie znaczeniowym należy odnotować fakt, że odświeżoną tożsamością marka zdecydowanie odcięła się od komunikowania tego czym się zajmuje i co oferuje. Czy to źle? Teoretycznie nie, bo będąc konsekwentnym można w ten sposób wypracować sobie silniejszą pozycję rynkową i trwalszy odbiór marki. Zastanawiam się jednak czy zmiana wizualnego kierunku nastąpiła w słuszną stronę i czy powinna przybrać tak skrajnie minimalistyczną formę. Przyznam, że w połączeniu z kolażową stylistyką całej reszty, mój odbiór estetyki tego projektu jest raczej negatywny.
Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu zapanowała moda na promocję swego rodzaju „chaosu”. Najpierw w podobny sposób zaprezentował się Dropbox, potem Ebay, a ostatnim tego typu przykładem opisywanym przeze mnie na blogu była turystyczna marka Rosji. W przypadku tej ostatniej zmiana zrobiła jednak dobre wrażenie, a całość przedstawiała się bardzo interesująco.
Hiszpanie z Typeform, poprzez ręce projektantów z DesignStudio, zdecydowali się pójść w podobnym kierunku, przy czym do uzyskanego efektu doprowadziła ich inspiracja dziełami swoich rodaków: Pabla Picasso i Joana Miró. Faktycznie ich wpływy w tym projekcie rzeczywiście są widoczne, zwłaszcza kreska tego drugiego. Ale czy sam ten fakt miałby uczynić ze skonstruowanego kolażu piękną identyfikację? Nie dla mnie. Uważam, że charakter tożsamości nie oddaje specyfiki prowadzonej działalności i oferowanego produktu. Rozumiem dopasowywanie się i kreatywność, lecz mimo wszystko przy zbieraniu danych i ich przetwarzaniu kluczowe jest raczej uporządkowanie informacji umożliwiające należytą ich analizę, a nie kolażowy chaos. Poza tym, jak już pisałem w przypadku Dropboxa – chaos niewiele ma wspólnego z kreatywnością. Do jej osiągnięcia i wykorzystania potrzebna jest wbrew pozorom solidna dawka dyscypliny.
Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy Typeform rzeczywiście potrzebował tak radykalnej przemiany. Patrząc na to jakich klientów obsługuje i jak sobie radzi na rynku śmiem twierdzić, że marka spokojnie mogła poprzestać na zwykłym liftingu. Przede wszystkim nie mogę jednak zrozumieć skąd to zamiłowanie do tak „roztrzepanych” identyfikacji, mających rzekomo być niezwykle przyjaznymi dla ludzi. Podejrzewam, że może to wynikać z chęci wyróżnienia się i przełamania utartych schematów. Założenie teoretycznie jak najbardziej słuszne, ale czy aby na pewno tożsamość tworzona w oparciu o panujące (rodzące się?) trendy, wykorzystująca rozmyty wizualny schemat, a do tego marginalizująca znaczenie logo (zwróć uwagę na umieszczenie znaku na wizualizacjach) może być projektem, który głęboko zapadnie w pamięć i przetrwa próbę czasu? Trzeba poczekać na reakcje użytkowników, chociaż osobiście żałuję, że w Barcelonie nie poprowadzono tej zmiany inaczej. Na chwilę obecną mogę jedynie stwierdzić, że zamiast estetycznej kompozycji wyszła z niej jakaś papka. Ale kto wie co się stanie w przyszłości? Być może jeszcze niejednego z nas do siebie przekona.
Źródła: Typeform, El poder de las ideas, Communication Arts