Niedawno nowym logo pochwaliła się UEFA. Co prawda na razie nie swoim własnym, ale jednej ze swoich dwóch największych marek – Ligi Europy. Spłaszczanie i prostota dalej na topie. Dobrze, bo jak widać, można te cechy bardzo umiejętnie wykorzystać.
Ale zmiana może wydawać się zastanawiająca, bo przecież dotychczasowy symbol Ligi Europy też nie wyglądał źle. Wręcz przeciwnie – wyglądał bardzo estetycznie, nawet pomimo niezbyt cenionych już dzisiaj gradientów i połysków. Może ich występowanie w tamtym wzorze było jedną z przyczyn tejże zmiany? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że nowe logo jest również całkiem, całkiem.
Z praktycznego punktu widzenia również jest to krok w dobrą stronę. Prostsze logo jest po prostu łatwiejsze w eksploatacji. Mimo, że obydwa znaki bardzo mocno się różnią od siebie, sądzę, że żaden kibic nie będzie miał większego problemu z jego rozpoznaniem i przyporządkowaniem do odpowiednich rozgrywek. Najważniejszy smybol – trofeum UEFA – pozostaje bowiem bardzo podobne do wcześniejszego wzoru. Z wyraźniejszych różnic zaostrzono jego górne krawędzie, tak aby bardziej przypominał sylwetkę wspomnianego pucharu. Oprócz tego w całym logo zredukowano kolorystykę. No właśnie. Czy słusznie?
Trochę szkoda, bo jednak żółto-bordowa paleta barw była równie charakterystyczna, co sam kształt znaku. Pozostałością po niej są w nowej wersji logo jedynie dwa żółte łuki, które imitują kontury usuniętej, żółtej tarczy w kształcie koła.
Zdecydowanej modyfikacji uległ także łuk z napisem „UEFA” oraz logotyp. Zmienił się ich kolor, a także typografia. Jest prościej, mocniej i „ciaśniej”. Zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej nieco jednak poszerzyć światła między znakami. Logotyp mógłby wtedy nabrać większej przejrzystości.
Moim zdaniem nowe logo Ligi Europy prezentuje się bardzo ciekawie. Godnym uwagi jest zwłaszcza sygnet znaku, który pozostaje jego najbardziej charakterystycznym elementem. Estetycznie i nowocześniej. Przy pierwszym kontakcie brakuje trochę wyrazistej kolorystyki, do której byliśmy przyzwyczajeni, ale wydaje mi się, że można to przeboleć. Trochę więcej czasu potrzeba na zaakceptowanie nowego logotypu, który wydaje mi się ciut za bardzo „upchany”. Niby też da się przyzwyczaić, ale trochę więcej przestrzeni chyba by mu nie zaszkodziło. W każdym razie generalnie jest ładnie.
Cieszę się, że postawiono na prostą elegancję, a nie na styl typu „brandia central”, w którym ostatnimi czasy lubują się piłkarskie organizacje. Czy po nowym logo Ligi Europy przyjdzie czas na odświeżenie znaku Champions League, który jest na pewno znacznie silniejszą marką? Na pewno by się działo. Jednak póki co, moim zdaniem byłby to zabieg podwyższonego ryzyka, gdyż aktualne logo Ligi Mistrzów jest przecież naprawdę dobre i co ważniejsze – bardzo w naszych głowach utrwalone.