Jak to mówią: najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Prawdopodobnie z takiego założenia wyszli ci, którzy są odpowiedzialni za wybór nowego logo Śląska Cieszyńskiego, bo tego, co miało stanowić jego istotę nie da się dostrzec bez poznania interpretacji wyłonionego znaku. Czytając uzasadnienie jury, można odnieść wrażenie, że jest to wzór niemalże idealny. Niestety im więcej argumentów się pozna, a następnie zderzy z rzeczywistością, tym większa wydaje się klęska.
Komisja konkursowa naprawdę nie miała łatwego zadania, bo przeglądając wszystkie zgłoszone prace (tutaj) z przykrością stwierdzam, że znakomita większość stanowiła typową, konkursową sieczkę. Z biedą znalazły się w tym zestawieniu znaki nieco lepiej dopracowane, lecz i tak miałbym wątpliwości, czy wprowadzać je jako oficjalne logo. Odnoszę jednak wrażenie, że stanowiłyby przynajmniej nieco lepsze rozwiązanie od tego, które przyjęto.
Mimo, że prace przeglądałem dość pobieżnie, dało się zauważyć, iż w przytłaczającej ich ilości występował duży problem z typografią. Do tego brakowało oryginalnego pomysłu. Wiele projektów powielało istniejące schematy lub nie komunikowało zupełnie nic. Ciężko było również dostrzec jakiś interesujący koncept pod względem kolorystyki. Generalnie dramat, dlatego można poniekąd zrozumieć jury, które chciało uciec w najprostsze z możliwych rozwiązań. Niestety nie do końca się to udało, a tak naprawdę, to nic z tego nie wyszło.
Wybrane logo stoi praktycznie na takim samym słabym poziomie jak cała reszta. Mimo, że autorka chciała nawiązać do Rotundy św. Mikołaja, znanej nam z dwudziestozłotowego banknotu, to wykonanie i efekt finalny nie ma z tą budowlą tak naprawdę nic wspólnego. A przynajmniej w żaden sposób nie da się tego dostrzec i nie zmieni tego tłumaczenie, że jest to obiekt znany wszystkim Polakom. Dwa trójkąty z wklęsłą podstawą to zdecydowanie za mało, aby można było mówić o jakimś ewidentnym nawiązaniu i skojarzeniu. Wielu komentujących (w tym także jury!) ten kształt kojarzy z zupełnie innymi rzeczami – górami, latawcami, czy nawet z logo Citroëna, a nie z przywołanym obiektem.
Mimo wszystko według komisji konkursowej praca spełnia wszelkie założenia i posiada atrybuty dobrego znaku. Niezwykle ciekawe jest to, że wśród tych cech dobrego znaku wymieniono na przykład niejednoznaczność oraz ucieczkę od dosłowności. Że tak zapytam, bo chyba coś przespałem: od kiedy dobre logo to takie, które wysyła niejednoznaczny komunikat?
Niestety podobnych fantasmagorii w przywołanym komunikacie jest więcej. Oczywiście są też bardziej neutralne stwierdzenia, nawiązujące na przykład do eksploatacji i powielania wzoru, przełamywania trendów, czy czytelności, natomiast w kontekście wybranego znaku brzmią po prostu niedorzecznie. Postanowiłem skupić się tylko na tych, bardziej interesujących:
„[…] pierwsze skojarzenia biegną w kierunku latawców, lotni czy grotów strzałek skierowanych ku górze. Kto chce, zobaczy i góry.”
Czyli mamy potwierdzenie faktu, iż nie da się z tej konstrukcji odczytać tego, co miało być bazą i głównym przesłaniem utworu – Rotundy pw. św. Mikołaja. I kto to przyznaje? Komisja we własnych osobach. Ta sama, która wcześniej ukierunkowuje nas na to, co trzeba tam mimo wszystko widzieć:
„Pozornie abstrakcyjną formę sygnetu zbudowały stożki dachów nad nawą i absydą romańskiej Rotundy p.w. św. Mikołaja w Cieszynie (motyw znany każdemu rodakowi z rewersu banknotu 20-złotowego).”
Pozornie abstrakcyjna forma? Nie. Ona jest rzeczywiście abstrakcyjna i to do tego stopnia, że niemożliwe staje się wywnioskowanie „co autor miał na myśli”. Uzasadnienie, że motyw Rotundy jest znany każdemu Polakowi w przystępny sposób skomentował Andrzej-Ludwik Włoszczyński:
„to trochę tak jak by temu ptakowi na denarze wyrwać te trzy kreski na łebku i twierdzić, że przecież wszyscy je znają” – źródło
No, bo czy tak nie jest? Przecież znamy denara, prawda? Więc o co chodzi? Wróćmy jednak jeszcze do kopalni niedorzeczności i zerknijmy na kolejny nonsens.
„Lapidarna forma pozwala odczytywać symbol na różnych poziomach. W tym jego siła.”
Nie do końca rozumiem odczytywanie logo na różnych poziomach, ale podejrzewam, że mogło chodzić o przekaz symboliki – każdy może dostrzec co innego, to co sam chce. Czyli znowu mamy do czynienia z niejednoznacznością, która według uzasadniających jest pożądanym atrybutem dobrego logo. To jest siła znaku? Nie, wręcz przeciwnie – to jego słabość. Komunikat płynący z tego elementu identyfikacji powinien być jednoznaczny, łatwy do odczytania i zinterpretowania. Znak jest wtedy dobry, gdy posiada konkretny przekaz, gdy odbiorca wie z czym go skojarzyć. W przeciwnym razie mamy do czynienia raczej z rozmyciem i nijakością, które w żaden znany mi sposób nie przyczyniają się do budowania silnej marki.
Jeśli ktoś ma trochę czasu i ochoty na doczytanie reszty, najlepiej niech sięgnie do źródła, gdzie opublikowano cały tekst. Ja w tym wpisie nawiążę jeszcze tylko do wypowiedzi autorki, która zdaje się też nie do końca rozumie projektowanie znaków, ale świetnie opanowała pewne terminy, mogące zrobić wrażenie na mniej doświadczonych odbiorcach. Pod warunkiem, że nie zobaczą oni czego ten opis dotyczy.
„Moja wersja logotypu przedstawia zredukowaną do minimum, esencjonalną wersje rotundy, całość została zaprojektowana według zasad złotego podziału, co gwarantuje stabilność i przejrzystość znaku. Znak jest czytelny niezależnie od rozmiaru. Dwa kształty łączą się ze sobą łagodnie nawiązując do idei jedności. Wersja kolorowa, o ciepłej barwie ma budzić pozytywne, miłe skojarzenia.”
Być może niektórych rozczaruję, ale niestety samo zastosowanie złotego podziału jeszcze niczego nie gwarantuje. Fatalne projekty też mogą być oparte na tych proporcjach, a dobre wcale nie muszą go wykorzystywać. Na atrakcyjność logo wpływa wiele innych czynników, które czasami mogą okazać się zdecydowanie ważniejsze. Tak jak napisałem wcześniej – „złoty podział” często wykorzystuje się jako wytrych, który ma za zadanie przekonać (czy wręcz wmówić), że coś jest atrakcyjne, dobre i przemyślane, kiedy w rzeczywistości może wyglądać jak pochodna Pomorskiego (przy czym nie twierdzę, że opisywany wzór taki jest).
Niezwykle ciężko jest mi też dostrzec rzekomą stabilność. Nie bardzo wiem w jaki sposób miałaby się ona objawiać, gdy konstrukcja sprawia raczej wrażenie ulotnej. Duże przestrzenie między elementami oraz proporcje znaku – drobny logotyp w stosunku do masywnego sygnetu – nie budują poczucia stabilności. W moim odczuciu jest dokładnie odwrotnie, tym bardziej, że podstawę całości stanowi kruchy element typograficzny.
Podobnie rzecz ma się z ideą jedności. Nie mam pojęcia co w tym projekcie nawiązuje do jedności. Według mnie nic. Jest to kolejne, na siłę wmawiane przesłanie, potęgujące wyłącznie absurd całej sytuacji.
Wybrany wzór, pretendujący do roli logo Śląska Cieszyńskiego, to w mojej opinii bardzo słaby projekt, niedorzecznie wychwalany i broniony przez małe grono osób, które używając fachowej terminologii, stara się uzasadnić swój wybór. Nie zmienia to jednak faktu, że znak jest nieczytelny symbolicznie, nie niesie jednoznacznego komunikatu, a jego rozlazła forma i kompozycja nie wpływają pozytywnie na odbiór. Ani przez chwilę nie dostrzegłem tego wszystkiego, o czym napisano w oficjalnym komunikacie, a z każdym kolejnym argumentem coraz trudniej było mi się pozbierać ze śmiechu.
Problem pojawia się także w kwestii proporcji i doboru palety barw. Wbrew zapewnieniom, podczas skalowania część typograficzna staje się nieczytelna i eksploatacja w małych rozmiarach będzie wiązała się ze słabą widocznością logotypu. Natomiast skrojenie konstrukcji do absolutnego minimum kolorystycznego, w połączeniu z ostrymi wykończeniami, pozbawiło go pozytywnego oddźwięku. Pośrednio przyznała to sama twórczyni proponując dodatkową odmianę uzupełniającą, której zadaniem jest budzenie pozytywnych, miłych skojarzeń.
To wszystko o czym napisałem: niejednoznaczność, symboliczna nieczytelność, surowość, niespójna kompozycja, czy skrajny minimalizm oraz wątpliwa estetyka na pewno nie pomogą w przygotowaniu atrakcyjnej identyfikacji wizualnej, opartej na tym znaku. Upublicznione wizualizacje ciężko nawet nazwać zalążkami takiego systemu, bo są zaledwie przedstawieniem znaku w różnych sytuacjach i niczym więcej. Proste kształty logo nie przyczyniają się też do oryginalności i unikalności projektu, o których zapewnia jury. Wbrew opinii decydentów to banalny i niezapadający w pamięć koncept, a tłumaczenie wydaje się być śmiesznym, nieudolnym, czy wręcz żałosnym, wmawianiem nam, że jest inaczej. Dla mnie osobiście nowe logo Śląska Cieszyńskiego, to znak nietrafiony, źle przygotowany i przede wszystkim nieatrakcyjny dla odbiorcy, który będzie miał ogromne trudności ze zrozumieniem, o co w ogóle w nim chodzi.
Źródło: Powiat Cieszyński