W Krakowie zaprezentowano nowe logo miasta, które od marca br. zastąpi dotychczasowy wzór. Zmiana przetoczyła się przez media szerokim echem, ale niestety to nie sam projekt i jakość jego wykonania były głównym obiektem zainteresowania, a pieniądze, które trzeba było wydać na to działanie.
Taki komunikat można było przynajmniej odebrać z wszelkiego rodzaju nagłówków, bo chociaż w treści znak był prezentowany, nawet z komentarzem autorki, czy przedstawicieli miasta, to jednak tytuły były jednoznaczne: „Zobacz ile kosztowało nowe logo Krakowa”, „Kraków ma nowe logo – kosztowało…”, „Kraków wydał na nowe logo 26 tysięcy złotych!”, itd., itd. Oczywiście temat chwycił i media mogły świętować wywołanie kolejnego „szoku społecznego”. Zaraz też rozpoczęła się afera, w której główną rolę odegrała wszechobecna cebula i wiejscy eksperci, co to na każdy temat muszą się wypowiedzieć, zwłaszcza gdy chodzi o pieniądze i logo.
Od groma wszędzie takich, co to za darmo lepsze robią i to w 5 minut. Niektórzy z nich byliby jeszcze skłonni dopłacić, bo przecież tworzyć logo dla Krakowa to prestiż i duma, które są najlepszą zapłatą za pracę. W takim razie pytam się: dlaczego nie zrobiłeś tego logo artysto jeden z drugim, skoro taki dobry jesteś? Co Ci stanęło na przeszkodzie? Mogłeś przecież uchronić miasto od wydania tych pieniędzy. Dobrze, Kraków „przepadł”, ale można pomóc setkom innych miast, które chętnie za darmo przyjmą dobre logo, od was, którzy za każdym razem składacie takie deklaracje. Na początek może zajmijmy się Kaliszem, Częstochową, Toruniem, Olsztynem, Zieloną Górą, Tychami… A potem kolejnymi, które mogłyby przejść rebranding. Wszyscy tutaj chętnie zobaczymy te wasze lepsze projekty. Śmiało, do dzieła! 5 minut. Czas, start.
Zostawmy jednak „ekspertów” i wróćmy do tematu Krakowa, bo nie jest moim celem rozpisywanie się o januszach i dla januszy. Ale skoro i w tym artykule padła już kwota, to rozprawmy się z tym mitem horrendalnie wysokiej ceny za logo.
Jak wiemy projektowanie znaku to nie pięć, czy dziesięć kliknięć w Illustratorze. W zależności od klienta i potrzeb różnie to może wyglądać, ale zawsze jest to większy proces, którego praca z programem graficznym jest tylko jednym z wielu elementów (przy czym mówimy o profesjonalnym projektowaniu, a nie o konkursidłach z nagrodą 1 000 zł, czy zleceniach na Oferii). Prace nad odświeżonym znakiem stolicy Małopolski trwały pół roku. Mamy zatem 26 tysięcy, które wydało miasto (zatem podejrzewam, że jest to kwota brutto) i 6 miesięcy pracy, co daje nam około 4 333 zł brutto miesięcznie. Teraz należy sobie jeszcze raz odpowiedzieć, czy to miesięczne wynagrodzenie nadal jest taką astronomiczną sumą. A może wręcz przeciwnie?
Myślę, że po omówieniu spraw, które wzbudzały najwięcej emocji możemy wreszcie zająć się tym, co powinno być najważniejsze w kwestii zmiany logo, a więc samym znakiem.
Nowe logo Krakowa czerpie z poprzedniego wzoru, który w 1997 roku stworzyła Dorota Kozak. Teraz ta sama autorka przeprowadziła rewitalizację projektu sprzed 20 lat proponując jego „nowocześniejszą” formę. Ubolewam, że w nowotworzonym systemie wizualnym nie zdecydowano się na wykorzystanie miejskiej heraldyki. Tak jak poprzednio rdzeń stanowi uproszczony zarys planu Rynku Głównego wraz z ulicami i zabudowaniami dookoła niego, ale z wyraźnymi różnicami.
Zmieniona została między innymi kolorystyka. Zrezygnowano z dotychczas używanej barwy pomarańczowej na rzecz błękitu i bieli. Wykorzystanie tylko tych dwóch kolorów to jedyne nawiązanie do historii miasta i herbu, w którym błękit pojawia się w XVIII wieku. Według autorki niebieski symbolizuje również „wolność, kreację, nowoczesność i zmianę” (źródło). Teoretycznie wykorzystanie tego koloru nie jest złym pomysłem, tyle tylko, że eliminacja pomarańczowego sprawiła, że znak stał się trochę mdły. Nie ma w nim już tyle życia i sądzę, że będzie przyciągał uwagę w mniejszym stopniu niż do tej pory. Ponadto za sprawą takiego doboru barw wiele osób zwracało uwagę na podobieństwo do logo Policji. Myślę, że to właśnie paleta kolorów jest głównym sprawcą tego wrażenia.
Inną zauważalną zmianą jest stylistyka i konstrukcja poszczególnych elementów. Wcześniej nazwa miasta była częścią sygnetu i wypełniała plac Rynku. Do 2011 roku używano wersji z łacińską nazwą „Cracovia”, co mogło być wygodnym rozwiązaniem w kontekście promocji międzynarodowej. Od 2011 roku miasto zdecydowało jednak bardziej podkreślić polskość Krakowa i używać polskiej nazwy miasta. W nowym projekcie nadal występuje „Kraków”, tyle że jest on „wyciągnięty” na zewnątrz, co miało poprawić czytelność nazwy.
Oprócz wyprowadzenia nazwy, w znaku wygładzono krawędzie i zredukowano liczbę szczegółów do minimum. Plan zabudowy nie ma już postrzępionych brzegów, które co prawda nie ułatwiały eksploatacji logo, ale z drugiej strony nadawały całości pewien charakter. Aktualnie takiego moim zdaniem brakuje. Oczywiście znak nadawał się do liftingu, ale wydaje mi się, że jego dotychczasowy styl warto było zachować, chociażby ze względu na to, że Kraków jest jednym z najstarszych miast w Polsce. Czy pchanie go w tzw. „nowoczesność” było dobrym rozwiązaniem? Wątpię.
Co do zmiany logo dawnej stolicy Polski mam mieszane uczucia. Rozumiem konieczność odświeżenia, ale żałuję, że wykonano je w taki, a nie inny sposób. Raz, że nie wykorzystano herbu, a dwa że jeśli już zdecydowano się na kontynuację przyjętej wcześniej linii, to można to było opracować z większym polotem. Przede wszystkim, jak już wcześniej zaznaczyłem, znak stracił charakter i stał się kolejnym quasi-nowoczesnym wzorem, który miał być odpowiedzią na współczesne realia. Moim zdaniem nie jest. Unowocześniony zarys Rynku jest dobrze widoczny tylko w momencie nałożenia na mapę, ale przedstawiony na innym tle traci swoje walory. Staje się tylko układem nic nie mówiących prostokątów (i dwóch trapezów). Poza tym krój Ubuntu, którym przedstawiono logotyp też raczej nie jest wyznacznikiem nowoczesności, bo w tym przypadku nadaje całości tani i nieatrakcyjny oddźwięk.
Sytuację poniekąd ratuje stworzona przez Opus B nowa identyfikacja, która wyciąga ze znaku co tylko się da. A może raczej swoją estetyką i ogólną atrakcyjnością zakrywa przeciętność logo? Kilka zaprezentowanych wizualizacji wygląda całkiem świeżo, pojawia się więcej kolorów i życia. Jest w tym jakiś pomysł, więc przynajmniej tyle dobrego udało się wypracować.
Dla mnie osobiście lifting krakowskiego logo jest przeciętną zmianą. Nie ma w nim nic interesującego, bo samo w sobie jest raczej niespecjalne. Jedno z najbardziej znanych polskich miast zasługuje na coś znacznie lepszego. Najlepiej byłoby postawić na herb i stworzyć dobry znak na bazie miejskiej heraldyki, która funkcjonuje przecież od wieków. Taki wzór, dobrze wykonany, mógłby posłużyć miastu naprawdę długo i sądzę, że zdecydowanie lepiej komunikowałby odbiorcom z jaką marką mają do czynienia.
Źródła: Interia, Krakow.pl, Wirtualne Media, rmf24.pl, Brand New