Nieduży Salwador dołączył do grona państw, które inwestując w narodową markę postanowiły zwrócić uwagę także na wizualny aspekt tego procesu. Mimo, że państwo posiadało wcześniej znak, to nie reprezentował on zbyt wysokiego poziomu wykonania. Teraz sytuacja uległa diametralnej zmianie.
Latynoamerykańskie państwo położone między Gwatemalą i Hondurasem zleciło przygotowanie turystycznej koncepcji wizualnej światowemu liderowi w kreowaniu marek – agencji Interbrand. Projekty wychodzące z tego studia bywają jednak różne. Są takie, które mogą się podobać, jak chociażby rebranding linii lotniczych LATAM, ale niektóre bywają kontrowersyjne – jak niedawne przeprojektowanie Juventusu. Na szczęście nowa marka Salwadoru idzie zdecydowanie w tym pierwszym kierunku.
Odświeżony znak to dość prosta, wielobarwna konstrukcja. Mimo, że liczba tworzących ją elementów jest znaczna, nie wydaje się być przesadnie skomplikowana. Owszem, dokładne odwzorowanie z pamięci tego znaku może przysporzyć problemu, jednak wypływające przesłanie moim zdaniem jest dość klarowne: kraj tętniący życiem, wręcz eksplodujący energią i kolorami. Przez to staje się też łatwiejszy w zapamiętaniu. Czy ta eksplozja rzeczywiście ma miejsce w realnym świecie? Trudno mi się wypowiedzieć, bo nie byłem, ale na tyle na ile orientuję się w podobnej tematyce podejrzewam, że jest to całkiem prawdopodobne. Kraj jest mały, nie posiada też światowej sławy zabytków, więc zaakcentowano radość, optymizm i energię. Moim zdaniem wyszło to dobrze. Jest prosto, przejrzyście, kolorowo i atrakcyjnie.
Interbrand postawił przede wszystkim na podkreślenie nazwy kraju w formie logotypu, który zajmuje centralne miejsce. Do tego w celu uniknięcia „nudy” sprytnie wkomponował w niego barwne ozdobniki. Niektórzy mogą postawić zarzut, że znak poprzez wykorzystaną paletę barw nie nawiązuje dostatecznie do flagi, czy godła, ale wtedy otrzymają ze strony autorów odpowiedź, iż to typografia jest utrzymana w narodowej barwie państwa i stanowi wystarczające nawiązanie. Czy taka argumentacja jest przekonująca? Dla mnie w średnim stopniu, ale też nie przeszkadza mi zbytnio w tym przypadku brak bardziej jednoznacznych odniesień kolorystycznych. Tym co może rekompensować takie braki jest jeszcze typografia, którą uważam za całkiem udaną i charakterystyczną modyfikację (zgodnie z poniższym klipem).
Wraz z nowym logo wykreowano również nowe hasło promocyjne: Grande como su gente, a więc wielki jak jego ludzie. Niektórym może wydać się śmieszne, że państwo mniejsze niż nasze województwo podlaskie, a do tego niebędące raczej gospodarczą potęgą chce się promować wielkością. Pomyśleć tak mogą zwłaszcza ci, którzy nie mieli okazji poznać mieszkańców Salwadoru i ich nastawienia do życia. Ja też nie miałem takiej okazji (jeszcze), ale uważam, że to dobrze, iż Salwadorczycy są dumni ze swojego kraju i tę dumę chcą komunikować w taki właśnie sposób. Wszak, to nie przecież powierzchnia państwa, czy rozwój gospodarczy świadczy o wielkości narodu, ale właśnie jego ludzie. Na plus zaliczyłbym również fakt, że decydenci nie poszli w banały typu: morze, słońce i wakacje, ale zdecydowali się na użycie hasła zdecydowanie lepiej wspierającego budowanie wartości kraju w oczach odbiorców. W mojej opinii zaproponowane hasło, mimo iż w pierwszym momencie może wywołać lekki uśmiech, jest trafionym pomysłem.
Narodowy rebranding Salwadoru zaowocował prostą, jednak myślę, że przemawiającą do wyobraźni koncepcją. Odświeżone logo, to bez porównania lepszy znak – kolorowy, żywy i energiczny – a więc taki jak Latynosi. Także pomysł jego rozwinięcia uważam za udany. Nie wiem jak Was, ale mnie osobiście sama propozycja wizualna na pewno zachęca do tego, aby wybrać się w odwiedziny do San Salvador i innych miast w tym państwie.
Źródła: Brandemia, Brand New, El poder de las ideas, Interbrand