Madryt postanowił zrezygnować z dotychczasowego znaku promującego miasto, wykorzystującego uproszczony wizerunku herbu, i zastąpić go zupełnie odmiennym wzorem. Razem z nowym turystycznym logo zaprezentowano fragmenty identyfikacji, która ma wspomóc promocję stolicy Hiszpanii.
Stylistyka nowej koncepcji jest zdecydowanie luźniejsza i nie wykorzystuje już heraldycznych elementów. W kreowaniu madryckiej atrakcyjności obrano zupełnie inny wizualny kierunek, oparty na wielowariantowym znaku i dość nieformalnym charakterze. Styl projektu ciężko jednak uznać za nowość w dziedzinie projektowania identyfikacji, ponieważ podobne opracowania od jakiegoś czasu pojawiają się coraz częściej. Pastelowe tła, kolory, kolaże oraz nieregularne linie to coś, co w branży na pewno jest już znane (zerknij na przykłady Dropbox, Typeform, ebay).
Pomysł na „przytulenie” Madrytu wydaje się interesujący, ale tylko przez chwilę. Autorzy chcieli przede wszystkim przybliżyć miasto i ukazać jego przyjazny charakter, co z założenia teoretycznie ma sens. Tylko które promujące się miasto nie jest przyjazne (przynajmniej w kreowanym przekazie)? Opracowanie nijak ma się do unikalnego charakteru miasta i nie komunikuje niczego charakterystycznego. A przecież Madrytowi charakteru na pewno nie brakuje. Tymczasem projekt oparto na bardzo uniwersalnych rozwiązaniach, w dodatku wpadających w pewne rodzące się trendy, których wykorzystanie na dłuższą metę może okazać się ślepą uliczką.
„Abrazo”, czyli uścisk, jest w znaku dobrze widoczny, lecz można zastanowić się nad całą konstrukcją pod kątem czytelności. I to nie tylko w obrębie znaku, lecz także w kontekście reszty identyfikacji, a więc nad tym, czy logo w odpowiedni sposób zostało wyodrębnione od innych elementów. Czy na pewno wiadomo czym logo jest, a czym nie? Czy stylistyka i charakter ilustracji nie są zbyt podobne do znaku? Czy przeciętny odbiorca będzie w stanie zorientować się, że ręce oplatające „madrid” to logo, a uściski na „churros”, to już tylko sytuacyjna grafika?
Spoglądając na propozycję identyfikacji madryckiej turystyki widzę stosunkowo estetyczny projekt, który jednak w żaden sposób nie kojarzy mi się ze stolicą Hiszpanii. Agencja Erretres przygotowała bardzo uniwersalny, można powiedzieć bezpieczny wzór, komunikujący jednak niewiele akcentów, które mogłyby być interesujące z punktu widzenia przeciętnego turysty. Czy ten projekt podkreśla w jakiś sposób atrakcyjność i unikatowość miejsca, które reprezentuje? Moim zdaniem nie, a co za tym idzie koncepcja mogłaby być eksploatowana w dowolnym innym (nie tylko hiszpańskim) mieście.
Odświeżenia dotychczasowej sytuacji na pewno warto było się podjąć, ale nie wydaje się, aby zaproponowane rozwiązanie zaowocowało dobrym, zapadającym w pamięć turystów efektem. Nowe turystyczne logo Madrytu wygląda mi bardziej na behancową pracę do portfolio, niż na dopasowany i przemyślany koncept promocji tego miejsca. Uważam, że przede wszystkim brakuje w tym klimatu i unikalnego charakteru, których na szczęście na miejscu jest już pod dostatkiem. Szkoda, że miasto we współpracy z autorami nie potrafiło przełożyć swoich cech na płaszczyznę wizualną. Nawet jeśli nie chciano wyróżniać konkretnego obiektu, czy miejsca w mieście, to warto było zostawić w spokoju przynajmniej dobrze rozpoznawalnego niedźwiadka.
Źródło: Brandemia